Skip to content →

Trybuna Muzyki Spontanicznej

patrick brennan | s0nic 0penings
tilting curvaceous (Clean Feed Records, CD 2023)

Andrzej Nowak
28 kwietnia 2023

Rzadka na naszych łamach okazja zagłębienia się w kreatywną muzykę amerykańską nietworzoną przez znudzone legendy gatunku. Kwintet alcisty Patricka Brennana to solidna porcja dobrze skonstruowanego open jazzu, któremu niewiele brakuje do swobody free, a który koncentruje się na budowaniu dramaturgii dalece oryginalnymi metodami. Jak sam autor zeznaje, czternaście utworów na albumie, to nie tyle kompozycje, co raczej rozbudowane wariacje na temat zadanej struktury rytmicznej. Zatem z dala od melodyjnych tematów, z nieustanie obecną rytmiczną złożonością i dużą dawką wolnej przestrzeni na improwizacje, tu zawsze bardzo konkretne i nieprzegadane. Wreszcie posmak na poły krzykliwego, rozgadanego frazami trąbki i saksofonu, free jazzu rodem spod pióra Ornette’a Colemana

Już pieśń otwarcia, budowana dętymi dialogami, połamaną rytmiką kompulsywnej perkusji i kontrabasu, daje nam przedsmak emocji. W kolejnych częściach artyści serwują nam swingującą post-balladę, która szybko nabiera rumieńców, zwinną synkopę płynącą na basowym groove, wreszcie graną bez instrumentów dętych post-ragtime’ową zajawkę fortepianu. W piątej części podoba nam się smyczek kontrabasowy, który niesie trąbkę i saksofon niemal do samego nieba. W kolejnych odsłonach albumu prym wiodą dęciaki, których bystre wymiany poglądów często stanowią miarę jakości utworu. Każda opowieść zaczyna się tu inaczej, w każdej muzycy dochodzą do sedna narracji innymi metodami. Na tle całości wyróżnia się dziesiąta część, najdłuższa na albumie. Zaczyna ją saksofon, któremu wtóruje minimalistycznie usposobiona sekcja rytmu. Z jednej strony tradycja jazzu, z drugiej colemanowska swoboda, wreszcie zwarty, marszowy szyk opowieści. W dwunastej części podobać się może rozbudowane basowe solo, a w kolejnej kwaterowe (bez altu) tańce-łamańce. Wreszcie finał, który jest samotnym, altowym, jakże zgrabnym podsumowaniem.

Przeczytaj oryginalną recenzję na Trybuna Muzyki Spontanicznej